Kategorie
wpisy

Dzień Żołnierzy Wyklętych

Dziś 1 marca – od niedawna obchodzony jako Dzień Żołnierzy Wyklętych, przez wielu nazywanych Niezłomnymi. Z każdym rokiem obchody mają coraz większy rozmach i coraz więcej ludzi chce wiedzieć, kim byli i co robili. Wydobywani nie tylko fizycznie z dołów na tzw. Łączce i innych masowych grobów, ale wydobywani z niepamięci.

Jakże niedawno – wszak 30 lat to niewiele w perspektywie historii – podobny proces przywracania czci i pamięci przechodzili powstańcy warszawscy i żołnierze AK. W karnawale Solidarności zaczęto wracać do heroicznych wątków Katynia, Powstania Warszawskiego i Powstania Styczniowego. W pieśniach Jacka Kaczmarskiego, w wierszach Herbarta poszukiwano zerwanych nici historii. Tak to się zaczęło.

Potem był kolejny krok. Na początku lat dziewięćdziesiątych zaczęto przypominać historię ludzi, o których najdłużej milczano, których pamięć próbowano wymazać. W ,,Czerwonej Mszy” Bohdan Urbankowski po raz pierwszy po wielu latach przypomniał i oddał cześć antykomunistycznej  partyzantce. Uzmysłowił czytelnikom, jaki zakres miały działania Żołnierzy Niezłomnych, jak głęboki i silny był sprzeciw wobec nowej komunistycznej władzy.  Od pewnego czasu przymiotnik ,,wyklęci” coraz częściej zastępuje ,,niezłomni”.

O Witoldzie Stanisławskim, który walczył w obronie Lwowa, a potem Powstaniu Warszawskim, jego syn Dariusz nie mógł głośno mówić, nie mógł chwalić się nim w szkole. Pamięć kultywowano w domu, nigdy poza jego murami. Dokopywanie się do wspomnień po tylu latach wewnętrznej cenzury było trudne. Z opowieści o czasach wojny wyłania się jednak obraz powiązań konkretnych osób. Biografie zazębiają się i przeplatają. Młody Dariusz przez pierwsze lata po wojnie mieszkał w Bukowinie Tatrzańskiej. Podkradał się pod karczmę na Klinie, by obserwować słynnego Józefa Kurasia ,,Ognia” wraz z oddziałem.

Przykład?

Witold Stanisławski przed wojną mieszkał na Żoliborzu, a jednym z jego sąsiadów był Rotmistrz Witold Pilecki – dziś najbardziej znana postać utożsamiana z etosem Żołnierzy Wyklętych. Obaj trafili do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Witold Pilecki dał się złapać dobrowolnie  we wrześniu 1940 roku. Otrzymał numer obozowy 4859. Miesiąc później trafił tam Witold Stanisławski. Kiedy w łapance zatrzymano jego pasierba, dał się złapać, aby być razem z nim.  Otrzymał numer 5457. Być może mężczyźni spotykali się na apelach, rozpoznali jako byli sąsiedzi z Żoliborza, a może nawet rozmawiali.

Gdy spojrzymy w przeszłość, posłuchamy historii naszych bliskich, miniony czas zdaje się naszpikowany wspomnieniami o niezłomnych ludziach. Tak jak podczas wojny, również po 1945  jedni tracili życie, walcząc w lasach lub po torturach w sowieckich więzieniach, inni starali się podtrzymać drogie sobie wartości inaczej, w cichej codzienności. Losy bohaterów przecinały się i splatały w nieoczekiwanych miejscach i zaskakującym czasie.

Przykład?

Syn Witolda, Dariusz Stanisławski, podtrzymał tradycję rodzinną i został inżynierem hydrotechnikiem.  Na początku lat 60-tych pracował w Centralnym Urzędzie Planowania, w biurze przy ul. Kredytowej. W ciasnym pokoju siedział biurko w biurko ze Stanisławem Broniewskim ,,Orszą”, Naczelnikiem Szarych Szeregów, oraz Janem Rossmannem ,,Wackiem”, biorącym udział w akcjach Szarych Szeregów. Koleżanką Dariusza była także córka Pawła Jasienicy (właść. Leona Beynara),  partyzanta w szeregach 5 Brygady Wileńskiej majora ,,Łupaszki”, jednego z najsłynniejszych oddziałów antykomunistycznej partyzantki

pobrane (1)

Stanisław Broniewski

pobrane (2)

                                                                                                                                                  Witold Pilecki

  pobrane (3)

          Józef Kuraś

pobrane

                                                                                                                                  Paweł Jasienica