Kategorie
wpisy

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Pod takim tytułem od 1996 roku w telewizji polskiej emitowany jest program, którego autorzy za cel stawiają sobie odnalezienie zaginionych osób. Gdyby 80 lat temu istniała telewizja i podobny program, jego autorzy i dziennikarze śledczy musieliby pracować 24 godziny na dobę.

Po upadku Powstania Warszawskiego natychmiast zaczęły się poszukiwania najbliższych, którzy brali udział w walkach lub przebywali w tym czasie w stolicy i ślad po nich zaginął. W październiku 1944 roku poczta pękała w szwach. Listy, kartki, rozpaczliwe rozpytywanie o członków rodziny. Może wiedzą coś znajomi, sąsiedzi, współlokatorzy piwnic, w których ludność cywilna spędziła tyle czasu? Może ktoś widział zaginionego w tłumie warszawiaków pędzonych do obozu w Pruszkowie albo wychodzącego z kanału?  Każda wskazówka, każda informacja dawała cień nadziei i siłę, by nadal szukać.

Osoby, które przeżyły Powstanie Warszawskie, często nie wracały do tamtych dni z powodu traumy lub strachu przed komunistyczną władzą. Wiedza o dwóch miesiącach walki pozostawała osobistą sprawą, której nie wynoszono poza ściany własnego domu.

A co z tymi, którzy zginęli? Pamięć o nich podtrzymywali najbliżsi, zachowując w sercu ich twarze, przeżywając często w ciszy i samotności wspólnie spędzone chwile przed 1 sierpnia 1944 roku, ze skrawków zasłyszanych wiadomości wielokrotnie odtwarzając historię ich ostatnich dni.

Dziś po 80 latach jeszcze trudniej zebrać informacje, prześledzić osobistą historię i ścieżkę powstańczą uczestników tamtych wydarzeń.

W 80 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego z fragmentów zachowanych tekstów próbujemy odtworzyć osobistą historię oraz ostatnie chwile życia Witolda Stanisławskiego, pseudonim ,,Rola”, uczestnika Powstania Warszawskiego,  poległego 29 września 1944 roku na Żoliborzu.

Jak zapamiętali go bliscy, koledzy, sąsiedzi? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…

Przez kilkanaście dni bez większych zaburzeń mogliśmy siedzieć na skwerze i opowiadać o rozkoszach kulinarnych po wojnie…

List sąsiada z Żoliborza do żony Witolda

8 listopada 1944 roku

Droga Pani Zofio,

Tak się złożyło, że w czasie warszawskiej tragifarsy widywałem się z Witoldem prawie codziennie. Kłóciliśmy się jak zwykle i niejedno przykre słowo na temat niepotrzebnego swego przyjazdu usłyszał niestety ode mnie. Ale trzymaliśmy się dzielnie, pomimo braków w kuchni i piwnicy. W ostatnim czasie nawet wody brakowało. Przez cały czas nie był on ranny ani chory, pomimo ustawicznej tułaczki od schronu do schronu. Potem na Żoliborzu było już wcale nieźle i przez kilkanaście dni bez większych zaburzeń mogliśmy siedzieć na skwerze i opowiadać o rozkoszach kulinarnych po wojnie. Ostatni raz widziałem W.  26 lub 27 września, bo potem nastąpiły tak wielkie ostrzały  i bombardowania, że o chodzeniu nie było mowy. Mieszkał w kol. WSM obok kina. Te bloki były dość silnie bombardowane. Kiedy 30 września nas usunięto, ani po drodze, ani w Pruszkowie nie widziałem W. , choć liczni znajomi z tego bloku byli wtedy w barakach. Rozpytywałem wszystkich i też nikt nic powiedzieć nie umiał, co się  stało z W. Być może został on usunięty wcześniej. Najprawdopodobniej uciekł za granicę Generalnego Gubernatorstwa, bo inaczej byłby już w domu. Żoliborz był zniszczony w 20 %, jak żeśmy wychodzili.

(podpis nieczytelny)    

Wyszedł w piątek 29.IX , biorąc ze sobą wiadro na wodę dla nas

List Stanisława Dębowskiego, sąsiada z Żoliborza, do żony Witolda

27 listopada 1944 roku

Szanowna Pani!

Na prośbę inżyniera Tomaszewskiego podaję Pani poniższe informacje o Jej mężu panu Witoldzie. Mieszkaliśmy przez kilka tygodni w jednej piwnicy u mojej znajomej w V kolonii WSM na Żoliborzu, Słowackiego 5/13. Witek prawie codziennie wychodził po południu do swego domu, gdzie w piwnicy mieszkali jego znajomi. Czasem zostawał tam na noc i wracał rano. Wyszedł w piątek 29.IX , biorąc ze sobą wiadro na wodę dla nas. Wodę miał brać w aptece na Kozietulskiego. Ranem 30.IX nie wrócił – bo już około 6.30 rozpoczął się gwałtowny ogień. Około 10.00 nasz teren został zajęty i przeszliśmy wraz z innymi przez Powązki – Wolę – Dw. Zachodni do obozu w Pruszkowie. Witolda w tłumie nie widziałem i nie wiem, co się z nim w tym czasie działo.

Marzeniem Jego było utworzenie Wydziałów Inżynierii Sanitarnej na Politechnikach Polskich…

Wspomnienie przyjaciela  inż. Józefa Liebfelda

czerwiec 1947 roku

W styczniu 1947 roku wznowiliśmy formalnie działalność Biura Studiów wodociągowych i kanalizacyjnych. Wobec tego pamięć nasza kieruje się wspomnieniem do Biura, które pod nieco inną nazwą istniało przy Związku Miast Polskich, a którego organizatorem i kierownikiem był Śp.. inż. Witold Stanisławski. 

Śp. inż. Stanisławski był jednym z najwybitniejszych inżynierów sanitarnych, jakich brak odczuwa się w Polsce. Marzeniem jego było utworzenie Wydziałów Inżynierii Sanitarnej na Politechnikach Polskich.

Jego niezmierną obowiązkowość, gorące umiłowanie Ojczyzny cechuje list skierowany do Rodziców:

,,Drodzy Rodzice: Robię to, co mi każe sumienie. Nie miałbym się za Polaka, jeślibym mógł i śmiał dłużej patrzeć na walkę, w której giną nasi i w której ja nie umaczałbym ręki. Czynię powinność względem Ojczyzny – obowiązkiem jest bowiem moim poświęcić Jej w potrzebie życie, Waszym zaś obowiązkiem jest poświęcić syna, którego przecież na Polaka wychowaliście. Wasz kochający syn Witold. We Lwowie, dnia 2 listopada 1918 roku”.

 Brał udział czynny jako ochotnik w walkach 1918 roku, jako członek Straży Obywatelskiej i komendant bloku w roku 1939 w obronie Warszawy. Był więźniem Oświęcimia nr 5457, schwytany w łapance na Żoliborzu. Zmarły posiadał odznaczenia wojskowe za rok 1918 i 1920, i Złoty Krzyż Zasługi.  

Przyczynił się ogromnie do szybkiego uruchomienia stałej kanałowej komunikacji…

Stanisław Podlewski, książka ,,Przemarsz przez piekło”

Rok 1947

Pracuje zespół pracowników i robotników przy kopaniu nowych studzien i naprawianiu wodociągów. W tej pracy oddaje wybitne zasługi inżynier Witold Stanisławski. Posiadając plan sieci wodociągowej i kanalizacyjnej,  przyczynił się ogromnie do szybkiego uruchomienia stałej kanałowej komunikacji ze Śródmieściem i Żoliborzem. Zginął on później na Żoliborzu.

Niniejszym stwierdza się na podstawie posiadanych akt osobowych, że…

Dokument Komisji Likwidacyjnej Weteranów Powstań Śląskich

18 czerwca 1949 roku

Zaświadczenie

Niniejszym stwierdza się na podstawie posiadanych akt osobowych, że śp. Stanisławski Witold Karol, urodzony w Kosowie dnia 25 stycznia 1900 roku, inżynier hydrotechnik, zamordowany w Powstaniu Warszawskim w dn. 29 września 1944 r., był zasłużonym uczestnikiem walk o wyzwolenie Górnego Śląska w latach 1919 – 1921, brał czynny udział w pracach plebiscytowych na Górnym Śląsku, był więziony w Oświęcimiu w 1940 r., był członkiem Z.P.N – Związku Polski Niepodległej w latach 1939 – 44 i oddał duże zasługi w walce z okupantem.

To, co wiedziałem, wystarczyło mi, by Ojciec stał się moim własnym bohaterem…

Wspomnienie syna Dariusza

10 grudnia 1968 roku

W lipcu 1944 roku przebywaliśmy, po opuszczeniu zbombardowanego domu w Warszawie, na Kowańcu, koło Nowego Targu. Tu otrzymał ojciec wezwanie do Warszawy. Wiedział lub spodziewał się Powstania, ponieważ pożegnał się z nami, to jest z matką i ze mną słowami: do zobaczenia w wolnej Polsce. Niestety było to pożegnanie na zawsze.

Słyszałem od przyjaciół i kolegów Ojca, że Powstanie zaczynał w Ratuszu, że stamtąd przeszedł na Stare Miasto, gdzie wraz ze swoją ekipą techniczną działał w zakresie odszukiwania źródeł zaopatrzenia w wodę oraz że był jednym z pionierów wykorzystania szlaków kanałowych do łączności powstańczej. Miał mieć rany na kolanach od częstego pełzania w kanałach. Po upadku Starego Miasta przeszedł na Żoliborz, gdzie zginął ostatniego dnia walk, na kilka godzin przed kapitulacją tej dzielnicy.

Z racji mojego wieku i sytuacji rodzinnej (szereg lat mieszkałem poza Warszawą) nie posiadam szczegółowej dokumentacji z tego okresu działalności mego Ojca. Kontaktu ze ZBOWiD-em nie miałem. To, co wiedziałem, wystarczyło mi, by Ojciec stał się moim własnym bohaterem i wzorem postępowania, także w dziedzinie zawodowej, ponieważ kontynuuję Jego profesję.