Kategorie
wpisy

Suma wszystkich słów

W przeddzień kolejnej rocznicy wybuchu  Powstania Warszawskiego  myślimy o jego uczestnikach. Zastanawiamy się, jaka siła pchnęła ich do dramatycznego zrywu i rzucenia na szalę swojego życia. Skąd to wewnętrzne, niezależne od wieku przekonanie, że ,,tak trzeba”, głęboki patriotyzm, wykraczający poza powierzchownie rozumianą brawurę, egzaltację, piękny gest?

Przeglądając rodzinne archiwa,  mocno przetrzebione przez wojnę i czas, ma się wrażenie, że pomimo różnorodności losów,  naszych przodków łączy  przewodnia myśl  przekazywana z pokolenie na pokolenie – wierność ojczyźnie i przywiązanie do tradycji.

To suma wszystkich słów i znaczeń zapełniających listy, pocztówki, wspomnienia. 

W chwili wybuchu wojny  Witold Stanisławski  miał trzydzieści dziewięć lat. Był człowiekiem w sile wieku, u szczytu kariery zawodowej. Miał rodzinę, nowy dom na Żoliborzu, ugruntowaną pozycję doświadczonego inżyniera hydrotechnika. Przetrwał pięć lat wojennej apokalipsy, łącznie z pobytem w obozie koncentracyjnym oraz zbombardowaniem i zniszczeniem jego domu. Od sierpnia 1944 roku dowodził specjalną grupą techników naprawiających uszkodzone w działaniach wojennych ujęcia wody i studnie, niezbędne do przetrwania ludności cywilnej i żołnierzy. Jako jeden z budowniczych przedwojennej kanalizacji w stolicy znał plany kanałów, które uaktualniał i udostępniał walczącym. Zginął 29 września obok rodzinnego, żoliborskiego domu.

Jego śmierć była sumą wszystkich słów i zdarzeń wpisanych w rodzinną historię. 

Rok 1914. Najstarszy brat Witolda, Zbigniew Stanisławski, wstępuje do Legionów.  W 1915 roku zostaje ranny. Matka odnajduje go w wiedeńskim szpitalu i zabiera do domu. Po nieudanej rekonwalescencji w 1916 roku Zbigniew umiera w Zakopanem.  Zostaje pochowany w zbiorowej mogile Legionistów. Legenda brata towarzyszy reszcie rodzeństwa do końca ich dni.

Rok 1918. Obrona Lwowa. Witold zostawia rodzicom pożegnalny list. Idzie walczyć, bo ,,wychowali go na Polaka”. Jako świeżo upieczony student Politechniki staje w obronie miasta. Dołącza do Orląt Lwowskich. Zostaje odznaczony Krzyżem Obrony Lwowa.

Rok 1920. Dnia 17 sierpnia, w krwawej bitwie z bolszewikami, ginie pod Zadwórzem Konstanty Zarugiewicz, kuzyn Witolda. Jego ciała nie odnaleziono.

Rok 1925. Jadwiga Zarugiewicz, matka Konstantego, zostaje wybrana na Matkę Grobu Nieznanego Żołnierza. Nie mogąc  pochować syna, w symbolicznym akcie wybiera trumnę z anonimowym żołnierzem w maciejówce. Trumna w uroczystym kondukcie zostaje przewieziona ze Lwowa do Warszawy. Powstaje Grób Nieznanego Żołnierza.

Rok 1939. Witold uczestniczy w obronie Warszawy na terenie swojej dzielnicy, a po kapitulacji wstępuje do konspiracji. Przez okres okupacji działa w strukturach Delegatury Rządu na Kraj.

Rok 1940. Podczas łapanki Witold trafia do obozu w Auschwitz. Wraca do domu po ponad rocznym pobycie.

Siostra Witolda Janina Kilian – Stanisławska wraz z synami zostaje wywieziona ze Lwowa na Syberię, a jej mąż Alfred ginie w Charkowie.

Rok 1942. Bomba spada na żoliborski dom. Pod gruzami rodzina odnajduje jedynie kilka pamiątek i przedmiotów. Żona i syn przeprowadzają  się do Nowego Targu.

Rok 1943. Zatrzymany podczas łapanki pasierb Witolda zostaje wysłany na przymusowe roboty do Niemiec.

Rok 1944. Pod koniec lipca Witold żegna się z synem. Obiecuje: ,,Wrócę w wolnej Polsce albo wcale”. Ginie na Żoliborzu, na kilka dni przed kapitulacją powstańców, z planami kanałów w kieszeni kurtki.

Suche fakty, a między nimi suma  symboli  zawartych w rodzinnych biografiach i  osobistych doświadczeniach. 

Wspomnienia rodziców z Kossowa, opowieści ormiańskiej babki, kult brata Legionisty, atmosfera rodzinnego domu pełnego sztuki i literatury, walka u progu dorosłości o ukochane miasto, nauka i tworzenie materialnej substancji upragnionej, niepodległej ojczyzny, walka o jej odzyskanie,  dwie bitwy o stolicę.

Na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego znajduje się powiększone zdjęcie Witolda Stanisławskiego. Szybkim krokiem, z opaską na ramieniu przemierza powstańczą ulicą. Można mieć pewność, że gdyby wtedy fotograf zatrzymał go i spytał, dlaczego tam jest, odpowiedziałby  sumą rodzinnych doświadczeń:

,,Bo tak trzeba”.

W-powstaniu.1